Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

18.07.2010 12:13

Pierwsze metry, sukcesy i porażki ;)

Słowem wstępu krótki sms sprzed pierwszej jazdy: M.: - Hej, znasz instruktora B.? Od dzisiaj będzie mnie uczył jeździć. JZM (jedyny znany motocyklista - przyp. M.): - Nie znam, ale mimo to trzymam za niego kciuki! Tak, tak - Pamiętnik Początkującej Motocyklistki Murki czas zacząć! :)

Czwartek - mój pierwszy raz

- Ciekawe czy dzisiaj będzie gleba? - pomyślałam wchodząc na placyk, który radośnie skwierczał w 33-stopniowym upale. Oczywiście cały dzień chodziłam podekscytowana, że o to nadszedł w końcu ten dzień, w którym przejmę władanie nad jednośladową maszyną. Myśl ta była mi tak słodką, że nawet wątpliwości nie miały czasu zaprzątnąć mym umysłem, aż do tej chwili.  - Jak będzie, to przynajmniej będę się zaliczać do zacnego grona tych, którzy "już leżeli" - uspokoiłam wewnętrzny głos. Z mocnym postanowieniem dania sobie rady poszłam zobaczyć, co przyniesie los.

B. - mój nowy instruktor - okazał się być całkiem fajnym facetem, więc szybko znaleźliśmy wspólny język :) Po moim kategorycznym stwierdzeniu, że "nic nie wiem i nic nie umiem" popatrzył na mnie uważnie i po chwili odparł "to nawet lepiej, nie będziesz chojraczyć". Hmm... się okaże :D

Pierwsza sprawa - budowa sprzętu. Popytałam już JZM-a co gdzie jest, więc na idiotkę nie wyszłam. Jednak po każdym wypowiedzianym przeze mnie zdaniu B. łapał się za głowę. - O matko, co to za slang! - wykrzykiwał wniebogłosy. - Jesssuu, co za różnica migacz czy kierunkowskaz, bagnet czy wskaźnik poziomu paliwa, klakson czy sygnał dźwiękowy, długie czy drogowe?? - stękałam. Jednak B. pozostał nieugięty mówiąc, że za to można oblać egzamin... Niech mu więc będzie.

W końcu czas na wyczucie sprzętu. Pierwsze zadanie - przetoczenie mojej bordowej ślicznotki (Yamaha YBR 250) pzez 5 metrów. - O kurcze, troszkę to waży - rzuciłam w przelocie. No ale dałam radę, nie jestem w końcu 45 kilogramowym chucherkiem. - Hehe, Flinston - zaśmiał się B. No cóż, rzeczywiście nie wpadłam na to, żeby użyć hamulca do zatrzymania maszyny. Ok, to się już nie powtórzy.

Nareszcie dosiadłam jednoślada (podobno dość pokracznie :P). Co gdzie włączyć już wiedziałam, więc z tym nie było problemu. Ładnie wrzucona jedyneczka, sprzęgło wciśnięte, a następnie lekko popuszczane i... i... amen. Zgasł. - Aha - pomyślałam - moim stojącym w garażu kochaniem to to nie jest i nie pójdzie na samym sprzęgle. Nie czekając więc dłużej, wykonałam drugą próbę dodając więcej gazu i... Jest - jadę, jadę, jadęęę! :D 

Mówiąc bez udawanej skromności - szło mi naprawdę dobrze. Ruszanie, duże skręty, ba - nawet wrzucanie dwójki czy zatrzymanie na sekundę i ruszanie bez podparcia - czysta przyjemność. - Na pewno nigdy nie jeździłaś? - z podejrzliwością zapytał B. - Jeśli nie, idzie Ci świetnie! Banan z mej twarzy nie schodził do końca dnia. No ok... prawie, bo został przyćmiony jednym incydentem.

A było to tak. B. oznajmił, że idzie wynieść śmieci. Tym samym zniknął na pewien czas z pola widzenia. Jak to zwykle bywa w takich momentach - musiało się coś stać. Któryś tam raz z rzędu sobie hamuję, a tu nagle... ni z tego, ni z owego... moja piękna wylatuje mi z rąk zsuwając się delikatnie po mej nodze w pizdu na asfalt. - No i dupa - myślę. - Co teraz? Obeszłam to leżące nieszczęście, rozglądając się uważnie, czy przypadkiem nikt tej żenującej scenki nie widział. - Podniosę i się nie przyznam - przychodzi mi do głowy. Pierwsza próba - nic, druga - ani drgnie. - Fuck! Ostatkiem sił chwyciłam za rurki zabezpieczające i podniosłam motocykl. Ufff. Wsiadam, zabieram się do odpalenia... i kurczę, kontrolka silnika świeci... - Hmm... Wybuchnie mi to, albo co gorsze. Przyznam się! - postanowiłam. Ze zwieszoną głową powiedziałam co i jak, zresetowałam sprzęt i obiecałam sobie, że nigdy więcej, a już na pewno nie moim osobistym motocyklem ;) Dalej już znowu było bosko. I tylko z lewym mig... phu kierunkowskazem miałam problem. Skostniałymi palcami w nowych rękawicach jakoś nie umiałam go włączyć... Ale co tam. Plac opuściłam z myślą - dobra jestem!

Piątek, sobota - okazuje się, że do przodu to każdy głupi potrafi...

A jednak nie jestem dobra. Przekonanie to pękło w mym sercu jak bańka mydlana. Wszystko było super (nawet lewy mig... kierunkowskaz opanowany!) do momentu ćwiczenia slalomu. Jakaś tam przygazówka, jakieś tam wyczucie sprzęgła, nie za szybko, nie za wolno, starannie i dupa - zawsze jakiś słupek leży, albo w ogóle się nie mieszczę, albo tracąc równowagę odkręcam manetkę (dobrze, że jeszcze sprzęga nie puszczam, a podobno i tacy są :P). Dupa, dupa, dupa. Tylko co któryś się udaje. Beznadzieja :) I tylko momenty swobodnej jazdy podbudowują mój nastrój. - Szaleństwo widzę, szaleństwo. I prędkości duże - kiwa palcem B. - I jakieś próby zejścia na kolanko! Hehe - a co, pewnie! Świetnie się na moto czuję, to sobie pozwalam. Podobno jednak, gdybym z tymi prędkościami wchodziła w zakręty na mokrej nawierzchni - gleba murowana (zadanie domowe -> ćwiczenia z pokory).

Ok, trzeba wyhamować, zebrać się w sobie i znowu próbować z tym cholerstwem! Tym razem ósemka. Pierwsze kilka razy wychodzi, wprawdzie koślawie, ale wychodzi. Jednak po półtora godziny jazdy już nie czuję (ręce mnie bolą cholernie) sprzęgła i idzie mi coraz gorzej. Tu mała dygresja: kupiłam sobie rękawice SHIMA. Nie spodziewałam się cudów za niecałe dwie stówy, ale na pewno nikomu ich nie polecę. Parę godzin na placu, a one już puszczają farbę, rzepy odchodzą i najgorsze... porobiły mi się odciski od metalowych wypustkek na kostkach. Straaszny ból :( Trzeba pomyśleć o czymś innym. Wracając. Szefowa (inna instruktorka) zdradziła mi patent na te ósemki. Bioderka w ruch! (Wydaje mi się, że właśnie o tym w komentarzach do poprzedniego wpisu pisał dawid!) Skręcam w prawo - przesuwam się w lewo, ew. odginam prawe kolano, w lewo - odwrotnie. Pewnie dobry patent, ale przy moim wyczuciu sprzęgła, zmęczeniu i rozkojarzeniu - na razie nie wychodzi... Muszę poćwiczyć!

Jeśli chodzi o pozostałe rzeczy - jest dobrze! Wczoraj dostałam inny sprzęt (Honda CBF 250). Luzu tam na włączonym silniku nie oświadczysz, sprzęgło też zupełnie inaczej chwyta - ale co tam! Parę kółek i jest dobrze :D Nauczam się hamować gwałtownie do zera, a potem ruszać, czy to z ręcznego czy nożnego hamulca bez podparcia (fajna sprawa!). Zapieprzam też po placyku ile się da (to chyba dobrze nie rokuje...). Teraz więc czekam na następne zajęcia, żeby w końcu przestać być głupkiem i opanować te wywijasy :)

Czego nie umiem/o czym nie pamiętam:

- przyklejenie kolan do baku (na razie nimi macham na ósemce :P)

- operowanie sprzęgłem i przygazówka

- ruszanie bioderkami ;)

- rozglądanie się przed startem (zawsze zapominam!)

 

Oby było lepiej! :)

 

 

Komentarze : 17
2010-11-16 21:56:31 Murka_

@Piotrek - tak dokładnie, KSM ;) A teorię zaczęłam... hmm... chyba w czerwcu :)

2010-11-15 15:22:41 Piotrek

"Hehe, Flinston - zaśmiał się B" hmmm to samo usłyszałem od swojego, imię też na B. i też mnie zbeształ za slang... Czyżbyś robiła kurs w KSM??!!
I jeśli tak to kiedy teorie zaczęłaś?? Może się okazać, że razem robiliśmy kurs :)

2010-07-21 23:37:35 dawid

"No więc wskoczyłam na Hondę i kurczę, tym moto operuje mi się 100 razy lepiej :( Nawet bardzo wąski slalom i ta stara ósemka mi wychodziły raczej bez problemu. Nie wiem w czym rzecz."
Problem chyba w środku ciężkości motocykla, który w Yamasze jest wyżej. Jeszcze jedna rada - ja starałem się przy ósemkach siadać jak się da najniżej - czyli blisko baku, obniżając tym samym środek ciężkości zespołu moto-jeździec. A gazu zawsze przy jeździe na wolnych obrotach trzeba dodawać z półsprzęgła, bo inaczej faktycznie szarpie. Potwierdzam znaczenie rozglądania się w ósemkach na przecięciu linii - to namiastka skrzyżowania i egzaminator zwraca na to uwagę.
A tak w ogóle to na motocykle nie ma mądrych. Dziś w trakcie jazdy urwał mi się przedni błotnik - czemu? Nie mam pojęcia. Jakaż odmiana w codziennej rutynie...

2010-07-21 16:22:18 Murka_

@tomy - no szkoła z polecenia, ponoć najlepsza w mieście... Może to wina tego, że zwykle jako ostatnia mam jazdy (do 20.30) i instruktorzy mają już dość. Choć przyznam szczerze, że też się taka czuję... olewana. Wczoraj w pewnym momencie nawet nie chciało się instruktorowi przesuniętego słupka poprawić. Zastanawiałam się, czy nie zejść i samej tego nie zrobić :) Postanowiłam nie pytać o to rozglądanie się na 8 i zobaczyć, kiedy sami mi o tym powiedzą.
Wczoraj szło mi już lepiej. Wprawdzie po 30 ósemkach jakiś cudem zaliczyłam kolejną parkingówkę (tak szybko się YBR-ka położyła, że nawet nie wiem, co się stało :P), ale już jest nieźle. Wiem chyba w czym jest zasadniczy problem - wszystko chcę robić SZYBKO. A rzeczywiście moto ciągnie na samym sprzęgle, tylko taaaaak woooooolno się kuuulaaa ;) Aha, w YBR nie da się puścić sprzęgła i "lekko" dodawać gazu w potrzeba - za bardzo szarpie i w ogóle wytrąca z równowagi. Zauważyłam u siebie problem, że zbyt często pozwalam skręcać się kierownicy do oporu - to też utrudnia potem utrzymanie właściwego toru i postawy.
Co ciekawe. W połowie jazd mój kolega zaczął ćwiczyć 8 i musiałam się z nim zamienić na maszyny, bo instruktor stwierdził, że na "CBF to on się zabije" (zupełnie inaczej sprzęgło tam łapie itd.). No więc wskoczyłam na Hondę i kurczę, tym moto operuje mi się 100 razy lepiej :( Nawet bardzo wąski slalom i ta stara ósemka mi wychodziły raczej bez problemu. Nie wiem w czym rzecz. Niestety zdaje się na YBR...

2010-07-20 15:46:51 tomy

Logiczne :"wejść na moto, złożyć, jechać" jest wg mnie ok.

Luz na łańcuchu określa instrukcja (zapytaj instruktora) ale będzie to ok tych 3cm, tu bardziej chodzi o gest niż o precyzyjne mierzenie z linijką.
(na przyszłość: za mały naciąg niszczysz układa napędowy, za luźny może przeskakiwać czy też zablokować koło)

No tak przed każdym skrzyżowaniem na 8 musisz zobaczyć czy nic nie jedzie:P Niby głupota ale ten plac w końcu ma Cię przygotować do jazdy w ruchu...
Za to egzamin też nie zdany (!!!)

Aha motocykl przepychamy na 5 metrów jak dobrze pamiętam.

Ps:
Mam nadzieję że chociaż szkoła gdzie robisz prawko nie ceni się za wysoko i nie wyczyścili Ci portfela, bo raczej powinnaś się tego wszystkiego dowiedzieć zanim zaczniesz jeździć od instruktora ehh.

2010-07-20 15:01:09 Murka_

@dawid - ależ o nic Cię nie oskarżam :P Dzisiaj spróbuję tylko na tym sprzęgle, ale obawiam się, że moto się udławi (wiem, wiem, na pewno się udławi jak za szybko puszczę klamkę ;)). Z tym gazem to może ja coś źle rozumiem, bo sprawa wyglądała tak: mam zacząć jechać i wyczuć tak sprzęgło, że po przygazówce moto nie przyspiesza. No i jechać tak, a przy każdym skręcie właśnie przygazować, co ma ułatwić manewrowanie. A mnie się, powiem szczerze, lepiej jeździ właśnie trzymając lekkim gazem niskie obroty i tylko operując sprzęgłem, bez tych przygazówek. No, ale co ja tam wiem :) Spoko, spoko - mam nadzieję, że na ostatniej jeździe będę już śmigać jak ten pan z filmiku :P @tomy - czytałam jeszcze, że jest jakiś problem z podpórką, że jedni egzaminatorzy akceptują kolejność: wejść na moto, złożyć, jechać, a inni tylko: złożyć, wejść, jechać. Ja robię według tego pierwszego schematu, bo jakoś bardziej to jest dla mnie logiczne... No już mniej więcej wiem, co trzeba robić. Do końca nie jestem pewna jak to jest z tym naciągiem łańcucha. Tzn. wiem jak sprawdzać, ale jakie są normy?- między 2,5 cm a 3,5? Pobrudzić palce smarem mówisz - ciekawe. Może twarz też wysmaruję i wezmę go na litość? :P Jesu, jakim skrzyżowaniem na ósemce? Jeszcze do tego wszystkiego mam się rozglądać?! Aaa... Jeśli chodzi o moto to docelowo będzie jakiś chamski ścigoplastik :) Co na początek - zobaczymy. Gdzieś tam może spróbuję w terenie coś podziałać, bo wydaje się to być ciekawe. Ale w założeniu pozycja embrionalna :)

2010-07-20 14:11:57 tomy

"@tomy - a to tego nie musi każdy robić "z rozkazu"?"
A no właśnie to zależy na kogo trafisz, możliwe że Ci to powie jak będzie ok, ale dwie osoby na egzaminie przede mną tego nie zrobiły i nawet nie wsiadły na motocykl... przed wskoczeniem na motocykl musisz(!!!) to zrobić.
Jako ciekawostkę dodam że warto przed egzaminem pobrudzić sobie palce od smaru żeby nie zapomnieć - chyba jedyna przydatna informacja instruktora na kursie :]
Jeżeli już piszemy o tym co trzeba a co egzaminator Ci powie żebyś zrobiła to dodam że przed ruszeniem należy jak na kat. B pomacać lusterka, wygodnie usiąść, sprawdzić światła dłonią (robić to wyraźnie żeby egzaminator to widział, nawet jeżeli siedzimy wygodnie a lusterka są idealnie) może jeszcze o czymś zapomniałem co powinno się tu zrobić to mam nadzieję że ktoś uzupełni - lepiej zrobić za dużo niż za mało.

Ps:
Mam nadzieję że rozglądasz się nie tylko przed ruszeniem ale także przed każdym skrzyżowaniem na 8 (nie doczytałem)...?
Ps2:
Na 8 operujesz gazem i sprzęgłem?? Przytoczę "Dla mnie to abstrakcja - jazda bez gazu." Wiadomo żeby ruszyć trzeba dodać ale na 8 powinnaś już kręcić się bez gazu, przynajmniej na moim placu i egzaminie tak było... chyba że się nie rozumiemy:)

Tak z ciekawości, masz zamiar jeździć już po wszystkim na jakim typie motocykla?

2010-07-20 01:24:54 dawid

Murka, broń Boże nie chcę podważać metod Twojego instruktora, mnie po prostu uczyli od pierwszej jazdy na placu ruszania bez gazu, tylko operowanie sprzęgłem. Obroty nieco ponad tysiąc. Udało się (fakt, że nie za pierwszym razem) nawet na jakiejś hondzie 125 ccm, a ważę 80 kg, więc to nie elfa owa honda powiezła. Jazda była bardzo wolniutka, ale o to chodziło. Tyle teraz z tego mam, że moim Triumphem Tigerem, a to solidna maszyna jest, potrafię jechać, jeśli tylko koła się choć trochę obracają. Sugestia jazdy bez gazu była podyktowana tym, że się nie trzeba rozpraszać na "półsprzęgiełku" itd., ale słuchaj instruktora, a jak coś nie wychodzi, niech wskakuje na YBR i Ci pokaże, jak ma być. W końcu bulisz, nie? ;) Choć Ci powiem w tajemnicy, że ósemki na 3-4 tysiącach obrotów to ja widzę jako dość ekstremalny wyczyn, porównywalny z tym: http://filmy.scigacz.pl/egzamin_kat_a
Pozdro!

2010-07-19 21:44:34 Murka_

Dzięki wszystkim za odwiedziny i rady! :) @Ananas - wiem, wiem, ale czuje się jak kretynka kręcąc głową na placu ;) Chociaż rzeczywiście jak ktoś jeszcze ze mną na nim jeździ, sprawdzanie "gdzie jest wróg" zaczyna być odruchowym :P @tomy - a to tego nie musi każdy robić "z rozkazu"? Myślałam, że egzaminator po kolei mówi, co i jak... @Kaz - a więc mój blog skłania do refleksji :P Akurat na razie z redukcją nie mam problemu, bo mój najwyższy wrzucony bieg to 2 ;) Ale wezmę Twoje słowa pod rozwagę, hehe. No właśnie temat "pierwsze moto" pozwolę zostawić sobie na inną okazję. Na pewno będzie cięższe, niż te poczciwe 250. @Aras - absolutnie nie mam nikomu za złe, że chce mi pomóc! Niestety jak już wspominałam, w moim otoczeniu jedynym jednośladem jest SV650S, ale to tylko do patrzenia, a na pewno nie próbowania ;) Pewnie macie rację, że wyczucie moto, balans i inne techniczne "sztuczki" to podstawa. Mam nadzieję, że będzie mi je dane wszystkie poznać i wcielić w życie. @dawid - masz rację! To jednak nie rower, chociaż jednocześnie ma tylko nieco ponad 100 kg. Dobre spostrzeżenie, pytanie czy przypadkiem nie przygniotło mi nogi, bo były te wszystkie klatki, zabezpieczenia itd. A gdyby tego nie było? Ciężko powiedzieć, wszystko tak szybko się potoczyło :) Moto na ziemi, a ja ze zdziwioną gębą stoję dalej i przetwarzam dane :P Ha, to dziwne, ale pierwszym moim odruchem było przyciśnięcie tego czerwonego guziczka (mimo iż silnik już wcześniej zgasł). Jakoś tak mnie natchnęło ;) I teraz mam zagwozdkę... Pójdzie bez gazu? Fakt, zaczyna się delikatnie toczyć, kiedy sprzęgło chwyta, ale żeby ruszyć... raczej nie... Dla mnie to abstrakcja - jazda bez gazu. Spróbuję jutro z ciekawości. Instruktor od razu mówił o dodawaniu gazu i tych "przygazówkach", że niby kiedy moto się za bardzo pochyla to taka "przygazówka" stawia go do pionu. Możliwe... Z drugiej strony inna instruktorka mówiła mi, że powinnam cały czas moto (w tym przypadku chodziło o ósemki) trzymać na wyższych obrotach (3-4 tys.). Więc w sumie już sama nie wiem, jaką taktykę wcielić w życie... Spytam jutro o jazdę na dwójce (pewnie by mniej szarpało, a to teraz czasami wytrąca mnie z równowagi), ciekawe jakie jest ich zdanie na ten temat. Ostatnio uczyłam się operować sprzęgłem tylko dwoma palcami - nareszcie mnie ktoś oświecił, że to nie auto i nie trzeba do końca go wciskać... Będę uważać na te kolana - pewnie będzie łatwiej wyczuć sprzęt. @ruda - nic dodać, nic ująć :) @moto-man - nooo, ciekawa jestem, jak będzie na mieście... Może w końcu wrzucę 3, a może nawet 4 :P

Pozdrawiam Was ciepło :)

2010-07-19 12:26:08 Pokers39

Każdy jakoś musi okiełznać maszynę i się z nią polubić, a potem idzie z górki ... Czekam na relacje z następnych jazd, za niedługo pewnie na miasto : )
Pozdrawiam i powodzenia.

2010-07-19 11:34:05 Michaliński

Hej. :) ja też zacząłem właśnie robić prawko. Na razie tylko teoria, ale w sobotę mam mieć 1 jazdę po placyku. Nie mogę się doczekać :) od dziecka marzę o śmiganiu i w końcu mogę to zrealizować. Może i nie zaczynam wcześnie, ale za to mogę w pewnym sensie wykorzystać znajomość przepisów ruchu drogowego nabytych w czasie kilkuletniej jazdy samochodem. Na pewno się przyda. Teraz tylko nauczyć się jeździć na moto, kupić jakąś maszynkę na początek i w drogę. Pozdrawiam i życzę powodzenia. :) M.

2010-07-19 09:45:45 Ruda

ciezko wypowiedziec mi sie odnosnie samego kursu bo dopiero od jakiegos czasu jezdze wiec prawka jeszcze nie wyrobilam ale w kwestii ruszania i calego tego maszyno-obslugiwania sie z Toba zgadzam :D To trzeba zalapac i nastepnie nawet o tym nie myslec poniewaz przychodzi samo :) no i wydaje mi sie ze to co doradzono Ci apropo osemek sie jak najbardziej sprawdza - mi balansowanie cialem bardzo pomagalo przy takim ostrym wykrecaniu. a rozgladanie sie? koniecznosc. ale cos w tym jest. raz- rob to dla siebie, a dwa- machniecie glowa nawet na pokaz jeszcze nikomu nie zaszkodzilo. zwlaszcza jesli jest to poddawane ocenie ogolnej. Pozdrowienia i powodzenia ;)

2010-07-19 00:03:22 dawid

Fajnie, że położyłaś moto. Z tego są co najmniej 4 korzyści:
1. Wiesz już, że to nie rower i jak ma pewien przechył bez działania efektu żyroskopowego kół (koła się nie kręcą), to nie ma dydu - poleci na glebę.
2. Nie przygniotło Ci nogi (mnie i owszem), więc teraz wiesz, że jak leci, to ratuj stopę spod moto, bo się i tak się położy, pytanie, czy Cię uszkodzi, czy nie.
3. Wiesz, że trzeba wyłączyć jak najszybciej silnik (najlepiej awaryjnym wyłącznikiem przy prawej manetce), bo jak leży, raczej nie ma smarowania.
4. Postawiłaś moto sama - wielkie brawa, to wcale nie jest takie proste, YBR 250 jest niby lekka, ale ma stosunkowo wysoko środek ciężkości, co też nie ułatwia ósemek i slalomu.
YBR-ka idzie bez gazu, ruszyć też się da. Natomiast ósemki i slalom bez gazu na jedynce pozwalają się skupić na balansowaniu ciałem. Spróbuj, moim zdaniem nie ma prawa zdechnąć. Robiłem ósemki na dwójce bez gazu, czyli moment obrotowy ma wystarczający. Egzaminacyjna miała nawet trochę wyżej ustawione wolne obroty, co ułatwiło zadanie.
Potwierdzam - to miałem na myśli (bioderka). Klej kolana do baku, ja mam odruch z jazdy konnej, więc po prawdzie trochę mi łatwiej, ale to można szybko wyrobić. Co do rękawic - nie przejmuj się, że zły zakup. Kiedy ćwiczymy nowe umiejętności manualne, zwykle zużywamy mnóstwo energii w gwizdek. Stąd nadmierne zmęczenie mięśni czy pocenie. A jeszcze przy 33 na plusie! Może się okazać, że Ci jeszcze dobrze posłużą :) Trzymam kciuki!

2010-07-18 22:25:49 Aras

Wiesz co? Nie wiem czy masz możliwość ale ja się uczyłem(i do tej pory śmigam często bo lubię - a co) chińskim czoperkiem 50. Jeśli masz ochotę to Ci polecam gorąco - dlaczego? Otóż tam jest trochę inaczej umiejscowiony środek ciężkości i wysoko kierownica, do tego nieziemska zwrotność i bardzo łatwo jest się nauczyć balansu ciałem oraz przeciwskrętu. Poza tym lekki jak rower(prawie) i w razie wywrotki cierpią ewentualnie podnóżki;P Taka mała sugestia z mojej strony(nie miej za złe). Dużo cierpliwości życzę i szczęścia. Pozdro;)

2010-07-18 18:32:54 Kaz

hm... ciekawe jeszcze nigdy wczesniej nie czytalem czegos podobnego :) moj pierwszy raz na moto :O ;)
az mi sie moje poczatki przypominaja :) yamaha ybr 125
podobne problemy ale mi najwiecej trudnosci sprawialo chamowanie na pochylej powierzchni i skrecanie :S nie wiem czemu ale ;)
pozowle sobie zapytac czy z redukcja biegow masz tak jak ja mialem, czyli nie popuszczasz sprzegla przy redukowaniu kazdego biegu z osobna, pamietam prubowalem zredukowac z 4 czy nawet 5 na 2 albo 1 przy jednym przytrzymaniu sprzegla i nie moglem pojac czemu nie dziala :D
cwicz, cwicz, jak 250 jest ciezkie to doznasz szoku jak wskoczysz na 600 ;)

2010-07-18 15:50:54 tomy

Balans ciałem bardzo się przydaję na 8. Oby pogoda dopisała Ci w dalszej nauce.
"Zapieprzam też po placyku ile się da..." hehe chyba każdy kto miał trochę samotności na placu tego doświadczył :]

Ps: Pamiętaj żeby przed egzaminem sprawdzić napięcie łańcucha i przepchać kilka metrów motocykl - dużo ludzi na tym się wykłada.

Powodzenia.

2010-07-18 14:24:26 Ananas

To rozglądanie wbij sobie do głowy. Mi pomogło pół godziny na placu łupania tego. Zatrzymuję się, luz, jedynka, głowa w bok ruszamy. 5 metrów dalej to samo. I odruch wyrobiony. Przydatne na egzaminie bardzo (chyba najczęstsza przyczyna oblewania) i w życiu też (w końcu nie chcesz wjechać komuś pod maskę?
Trzymaj się :)

  • Dodaj komentarz